Dolecialam do Caracas, Jacek czekał na mnie na lotnisku. Jazda taksówka do hostelu przyniosła nieco wiedzy nt miasta i kraju - ogólnie nic pozytywnego. Duże skupiska biedy widoczne po drodze. W sumie to smutne - maja socjalizm ale chyba w nieco gorszym wydaniu niż było to u nas. Weszliśmy do sklepu spożywczego - w sumie to od razu po wejściu miałam ochotę na ucieczkę - puste pòłki i ogólny brud (a przynajmniej takie wrażenie ) .jedna kobieta myła mopem podłogę a druga wahlowala kawałkiem kartonu aby podłoga szybciej wyschła - technika...
Wspaniałe ciepło jakie nas przywitało jest nie do opisania - wszyscy jednak w jeansach - pewnie dlatego w krótkich spodenkach wygladalismy dziwnie.
W czasie spaceru po okolicy i odpoczynku w parku (nie ma czegoś takiego jak kafejki, ogródki, restauracje, puby itd) na ławce zwróciłam uwagę na to , iż żadna z kobiet nie miała na sobie spódnicy czy sukienki - wszystkie w jeansach a im grubsze tym chętniej wybierają legginsy. Jestem więc wsród miejscowych Pań jako okaz europejskiej szczupłości ......
Miasto nie nastrajają do spacerów - strach przed złodziejami i ogólna brzydota.
Zdjęcia nie są jak widzę zbyt dobre ale wzięliśmy jakiś stary nie za fajny aparat - jakby co to nie szkoda przy stracie
Hostel zarezerwowania i opłacony z Polski okazał się sympatycznym miejscem - 2 pokoje, razem 6 miejsc noclegowych. Właściciel mieszka obok nas i nam gotuje. Na szczęście wbrew obawom nie jest to lokal wynajmowanym ha godziny a prawdziwy, skromny hostel - najważniejsze ze jest wi-fii i dało się wymienić pieniądze. Oficjalny i jedyny dozwolony kurs jest bardzo niski - za wymianę nieoficjalna czyli "u konika" grozi, areszt, konfiskaty pieniędzy i pewnie jeszcze kilka innych "przyjemności". Dostaliśmy duży rulon Bolivarow bo inflacja to przeszło 50% rocznie. Wszyscy wiec lubią $ ale, nie lubią Amerykanów - taka ciekawostka. Z nami w hostelu jest jedynie sympatyczna Brazylijka. Mieszkamy przy samym parlamencie czyli w miarę bezpiecznej okolicy ale 100m dalej lepiej już uważać - tak nam radzono.
Dzisiaj byliśmy na plazy - plaża przy samym lotnisku, zamknięta (tylko dla gości hotelowych) ale po zapłaceniu ok 20zl (w przeliczeniu) od osoby udało się polecieć pod palmami na zupełnie pustej plazy. Piasek niesamowity - świecił się przepięknie w słońcu - jakiś minerał?
Przez 1,5 godz nieco się przypieklismy ale było fajnie bo wiał wiaterek - woda nieco jak dla mnie za zimna. Po powrocie do hostelu okazało się, ze są nowi goście - dwaj fajni Panowie z Poznania - są na 1 noc wiec nie zobaczymy się więcej ale było miło spotkać rodaków. Za chwile czeka nas podróż nad Salto Angel - będzie dużo wrażeń tym bardziej, ze przygody jeszcze nie skończyły się bo NIEDZIELNY MARATON ODWOŁANO !!!!!!!! Coś pechowy jest ten nasz wyjazd :-(