No to udało się dolecieć do Frankfurtu. Nastroje są OK ale samopoczucie "pod psem"- dopadła mnie grypa żołądkowa (pewnie z przedszkola naszego Sloneczka). Póki co wiec bez śniadania, tylko na herbatce - ciekawe jak długo pociagnę. Jacek OK i tak ma zostać!!
Na szczęście dorwalo mnie w nocy wiec na pusty żołądek . Dobrze ze ja tez lecę w bizb
Nes klasie to przynajmniej będę mieć warunki do "dogorywanie" na leżąco.
Lotnisko we Frankfurcie masakra. Nie wiadomo co gdzie jest - musieliśmy ponownie przejść przez granice - dobrze chociaż ze dużej walizki nie kazali targać. Mój bilet z Bogoty do Caracas odbieram dopiero w Bogocie - miejmy nadzieje, ze mówią tam w ludzkim języku :-)