11 godzin lotu to strasznie dużo - na szczęście szybko minęło bo jednak troszkę spaliśmy (mimo ze to niestety klasa ekonomiczna ). Na szczęście tym razem lecielismy nie zarażenia grypa żołądkową wiec nawet udało się coś zjeść na pokładzie ( chyba znowu tylko my mieliśmy danie wegetariańskie ).
W Rio wylądowaliśmy ok4:45 tutejszego czasu wiec do hostelu trafiliśmy ok 6 rano i nie mieliśmy pojęcia jak dostać się do pokoju. Ochrona budynku wypuściła nas na 2pietro (normalny budynek mieszkalny) i zostawiła na korytarzu. Zeszliśmy wiec piętro niżej bo było dość wcześnie i zamierzaliśmy poczekać pewnie ok 2 godzin. Tutaj okazuje się ze życie chyba toczy się cała dobę - jak jechaliśmy taksówka z lotniska autostrada 5-o pasmowa to o 5 rano były już korki!!!!!!
W holu czekaliśmy zaledwie ok 20 min i zeszła po nas Pani z hostelu - okazało się ze to po prostu mieszkanie gdzie pokoje wynajmowane sa turystom. Właścicielka spodziewała się nas 2 dni pózniej ale udało się i mamy całkiem fajny pokój z łazienka.
Na śniadaniu spotkaliśmy rodzinę z Marsylii - żandarm z żoną i 2 córkami, wszyscy bardzo sympatyczni.
Pierwszy wypad na miasto miał zacząć się od kąpieli w oceanie na Copacabamie (10 min pieszo) ale szybko wróciliśmy aby się przebrać i zostawić kostiumy kąpielowe bo jest za zimno na takie atrakcje!!!!
Pojechaliśmy autobusem odebrać pakiety startowe i stamtąd na"głowę cukru" czyli mimo chmur zaliczyć piękne widoki. on i faktycznie widoki sa niesamowite i niezapomniane!!!!!!!!
Nawet przez chwile widzieliśmy kolejny, obowiązkowy punkt programu czyli figurę Chrystusa - jest taka zła pogoda i chmury, ze jak tylko na chwile chmury odpłynęła, to wszyscy "rzucili" się robić fotki.
Chyba na dzisiaj mamy dość - 36 godzin podróży i jeszcze różnica czasu. A w Gdańsku podobno upał !!!!!
Tylko my jak sieroty marzniemy w zimowej Brazyliii....