Wracając znad wodospadu, do Torontu musieliśmy oczywiście zajechać do Niagara on the Lake - piękne, wręcz cukierkowe miasteczko. Po drodze zatrzymaliśmy się u okolicznych producentów wina - gospodarze dopiero od 15 lat w Kanadze - Niemcy ale nie chcieli rozmawiać po niemiecku - za to wino wspaniałe - aż żal będzie otwierać butelkę. Przy okazji dowiedzieliśmy się nieco o produkcji tzw wina lodowego - winogrona zbierane gdy za oknem jest minus 8 st C.
W Niagara on the Lake zaglądaliśmy do licznych sklepików i podziwialiśmy samo miasteczko. Gdy ok 16 zgłodnieliśmy, okazało się, niestety że jedzenie możemy dostać najwcześniej od 17 - restauracji i tak było jak na lekarstwo. Musieliśmy więc zadowolić się czymś co miało być restauracją grecką (było nią tylko z nazwy) - ale przynajmniej wyszliśmy syci.